sobota, 21 grudnia 2013
Beatrycze - w Crysisie
Poszłam na górę. Sans i Carmen wyszli gdzieś razem, Stepe postanowiła zaopiekować się stajniami za domem, a Jinx poszła od razu do swojego pokoju. Moje małe królestwo było oczywiście przytulne: na ścianach deski, łoże z czerwonym aksamitnym baldachimem i toaletka na wzór okrętowego biura. Jim wiedział, jak zaprojektować pałacyk. A może to nie on?
Zeszłam na dół, do punktu reprezentacyjnego naszego pałacyku. Założę się, że główne biuro operacyjne znajduje się na pierwszej przecznicy. Bellę znajdziemy na trzeciej poprzecznej, ale o tym powiem im późnej. Wyszłam, golem podał mi płaszcz.
- Na dworze jest zimno, madame. - wtrącił, skrzecząc lekko. Przyjęłam jego pomoc.
Mieszkaliśmy niedaleko targu, ale nie chciałam tam iść. Postanowiłam odwiedzić Maurycego, miał warsztat niedaleko. Po drodze mijałam wielu spieszących się ludzi. Klucze brzęczały w mojej kieszeni, razem z paronastoma monetami. Wstąpiłam do spożywczaka i kupiłam butelkę Whiskey. Maurycy nigdy mi jeszcze nie odmówił.
Jego warsztat był lekko przechylonym, parującym wręcz budynkiem, skleconym jakby z żelaznych płyt i opiłków. Nie dzwoniłam, i tak pewnie by mi nie otworzył. Weszłam sama, zamykając za sobą drzwi.
- Maurycy, kocie, goście przyszli! - wrzasnęłam na całe gardło. Usłyszałam głuchy huk i odgłos spadających przekładni. Na schodach pojawiła się głowa z czarnymi włosami, związanymi luźno skórzaną wstążką. Ciemnoniebieskie oczy błyszczały w zielonkawych ciemnościach.
- Beatrycze? No nie może być! - Maurycy zaczął schodzić na dół. Smar z rąk ścierał brudną, kremową chustką. Uśmiechnęłam się i skradłam mu soczystego buziaka.
- Whiskey przyniosłam! - powiedziałam, a on parsknął śmiechem.
- A jakaż to okazja? Co właściwie robisz w Crysisie? - weszłam do salonu i rzuciłam się na starą kanapę. Maurycy wyciągnął dwie lekko zaśniedziałe szklanki.
- Mam misję. Wystaw sobie, zaciągnęłam się do Sztabu Generalnego!
- Nie gadaj. A załogę masz? Nie wyobrażam sobie, że ktoś chciałby z tobą pracować!
- Ano mam! Wyobraź sobie, trafili mi się całkiem nieźli ludzie!
- A co z Ragnarem?
- Emm... - zrobiłam smutną minkę. - W karty przegrałam. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Gadaliśmy i opowiadaliśmy sobie o dawnych czasach. Maurycy to jeden z najlepszych Animatorów w Wolnym Mieście. Konstruuje protezy dla Lordów. Jest przy tym strasznie roztargniony i szałaputny. Nie wiem, kim on jest dla mnie - jak brat, którego nie miałam... Czasami, gdy stacjonowaliśmy w Crysisie, wpadałam do niego, aby poczuć się blisko. Nasz pierwszy raz to... mój pierwszy raz. Gdy zrobiło się ciemno, zaczęłam się zbierać.
- Bey, wrócisz do mnie na noc? - zapytał z figlarnym błyskiem w oku. Szykował coś dla mnie.
- Zobaczę, kocie. Muszę sprawdzić jak moi "szulerzy".
- Ale wróć...
- Postaram się. - wyszłam smutna. Idąc, potrąciłam dziewczynę w czerwonych włosach. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Wydukała szybkie, aksamitne przepraszam i bardziej nakryła się płaszczem. Stałam z otwartą buzią, dopóki nie usłyszałam chrapania. Odwróciłam się szybko - w zaułku leżała śniąca Ravena. Jej twarz była pełna blizn, jakaś inna. Krzyknęłam, gdy kilka kroków od niej leżała... jej twarz! Powstrzymałam wstręt i zabrałam zarówno ją, jak i dodatkowy element jej ciała. W bramie przejął ją golem. Położyliśmy ją w jej pokoju - miała gorączkę. Wszyscy byli już w pałacyku i zbierali się koło chorej.
- Carmen, idź po jakiegoś lekarza<. - wskazałam ją. - Sans, sprawdzaj puls i gorączkę. Stepe, przynieś wody: zimnej, gorączkę trzeba zbić. Jinx, znajdź jakieś tabule. Floki... Właśnie, gdzie jest Floki?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LBA! Więcej informacji tutaj: http://krainaeventy.blogspot.com/2014/01/nominacja-do-lba.html
OdpowiedzUsuń