środa, 4 grudnia 2013

Beatrycze - wyrównywanie statystyk drużyny

Po wyjściu z siedziby Sztabu Generalnego wpadłam na chwilę do naszej kamienicy, odłożyłam większą część pieniędzy i wartościowych przedmiotów i przeszłam się do klubu. Nie ma lepszego sposobu na przygotowanie się do wyprawy niż porządny trunek.
Jeszcze w drodze wpadła na mnie Doyle.
- Co się stało, Abaddon?
- Beatrycze, masz tutaj moje wymówienie. - powiedziała pospiesznie, wręczając mi zgięty w połowie kawałek szarego papieru. Sapała.
- Wymówienie? O czym ty mówisz?
- Pamiętasz tę mapę? Mam kolejne informacje dotyczące kamienia szklankowego! Jestem o krok od przełomowego odkrycia! A podróż do Crysisu mogłaby mi tylko przeszkodzić.
- No cóż.. - zerknęłam na dokument. Wyglądał poważnie. I do tego był prawomocny. - Skoro tak przedstawiasz sprawę. Niech będzie. W razie czego, wiesz gdzie nas szukać. Żegnaj Doyle.
- Żegnaj, Beatrycze. Przekaż reszcie.
- Będę o tobie czytać w gazetach. - powiedziałam na odchodnym. I co teraz? Straciliśmy osobę! Katastrofa!
Tak zamyślona weszłam do pubu. Zamówiłam kolejkę czystej. Upić się do nieprzytomności, może Sans z Raveną mnie znajdą i zabiorą do kamienicy... Jakaś dziewczyna się do mnie przysiadła. Wyglądała na całkiem przyjemną. Po goglach poznałam, że jest inżynierką. Zapytała mnie o jakąś jednostkę w pobliżu, do której można dołączyć.
- Ano jest. - odpowiedziałam. Nasz "Sharp".
- Ma jakiegoś dowódcę? - kontynuowała.
- Ma.
- A gdzie mogę go znaleźć?
- Siedzi przed tobą.
Parsknęła śmiechem. Zaczęła mi się podobać.
- A dołączyć można? - pytanie spadło mi z nieba. Uśmiechnęłam się. To był chyba mój szczęśliwy dzień - liczba osób w jednostce się nie zmieniła, nie musiałam się spowiadać.
- Podpisz tutaj. - stwierdziłam, podając jej kontrakt. Uniosła brwi. - Takie wymagania. Co poradzę? - wzruszyłam ramionami. Usłyszałam skrobnięcie. Zamaszysty podpis ozdobił papier. Fantastycznie. - Witaj w jednostce "Sharp", Carmen. Przyjdź rano na ten adres - wpisałam jej współrzędne kamienicy. - Poznasz resztę drużyny. Aha, jutro odbijamy do Crysisu.
- Na koszt...
- Rządu, oczywiście. - mrugnęłam. Wybuchłyśmy niekontrolowanym śmiechem. Doskonale rozumiała, co mam na myśli. Domyśliłam się, że bywała tu i tam.
Siedziałyśmy chwilę i próbowałyśmy się opanować. Po chwili, gdy już obie byłyśmy wpatrzone w nasze alkohole, zagadnęła:
- A ty nigdzie nie idziesz?
- Po co? - zdziwiłam się. - Mam zamiar się dzisiaj upić! - zaczęłyśmy się dalej śmiać. No ładnie. Najwidoczniej Sans będzie musiał taszczyć nas obie. Na wszelki wypadek napisałam kartkę, że nietrzeźwą dziewczyną również będzie trzeba się zaopiekować i schowałam ją do kieszeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz