Stepe miała czysty głos i przyjemnie się mi jej słuchało. Przyłapałem sie nawet na kołysaniu w rytm muzyki. Szybko naprawiłem ten błąd i wyprostowałem się. Miała mi za złe jak potraktowałem resztę. Ale ja nie potrafię być miły dla ludzi. Nic dobrego mnie od nich nie spotkało. Stepe zamilkła. Szanta się skończyła.
- Stepe zaśpiewaj nam coś jeszcze.
- Nie daj się prosić.
- Ale co mam zaśpiewać - w jej głosie usłyszałem onieśmielenie i dałbym głowę, że się zarumieniła na te reakcje takiej publiki.
- Nassau - szepnąłem.
- Co? - dziewczyna to wychwyciła.
Uniosłem kąciki ust.
- Z rejsu wraca piracki bryg, - zacząłem, a dalej Stepe się dołączyła -
Z oka już widać ląd,
Płynie ciężko dźwigając skarb
Zdobyty daleko stąd.
W porcie dziesiątki pirackich kryp,
Kupiecki przy wraku wrak.
Nassau strzegą złe paszcze dział,
Łańcuchy podwodnych raf.
- Kościół, chata, szałas i sklep, - drugą zwrotkę pozwoliłem zaśpiewać jej samej -
Portowych burdeli smród.
Goni dziewki brodaty łeb
Stukając na kulach dwóch.
Pośród domów kłębi się tłum,
Słychać tam kłótnie i śmiech,
Pstra papuga otwiera dziób
I klnie w językach trzech.
- Zamiast bitew, głodu i krwi, - a trzecią sam dokończyłem -
W tawernie URŻNĘ się sam,
Po włóczędze na "Golden Hind"
Kabzę nabitą dziś mam.
Dzbanek wina, przytulny kąt,
Ciepła dziewczyna i koc,
Płynę dzisiaj tam, gdzie mój dom,
W Nassau powita mnie noc.
- Nie wiedziałam, że znasz szanty Sans - dałbym głowę, że Stepe uśmiechała się do mnie.
- Tylko te. I to przez przypadek - skłoniłem się i wyszedłem na pokład.
Odnalazłem burtę i uczepiłem się jej rękoma. Uśmiechnąłem sie do siebie.
- Czemu na nią się nie drzesz Sans? - spytałem sam siebie - Czemu masz ochotę jej posłuchać? Może mam ochotę, ale nie zrobię tego. To za dużo. Być miłym dla ludzi - pokręciłem głową - Ludzie nigdy nie będą mili dla ciebie Sans. Nigdy. Wiem Carmen - ścisnąłem w kieszeni naszyjnik z koniem - Wiem słońce.....
- Stepe zaśpiewaj nam coś jeszcze.
- Nie daj się prosić.
- Ale co mam zaśpiewać - w jej głosie usłyszałem onieśmielenie i dałbym głowę, że się zarumieniła na te reakcje takiej publiki.
- Nassau - szepnąłem.
- Co? - dziewczyna to wychwyciła.
Uniosłem kąciki ust.
- Z rejsu wraca piracki bryg, - zacząłem, a dalej Stepe się dołączyła -
Z oka już widać ląd,
Płynie ciężko dźwigając skarb
Zdobyty daleko stąd.
W porcie dziesiątki pirackich kryp,
Kupiecki przy wraku wrak.
Nassau strzegą złe paszcze dział,
Łańcuchy podwodnych raf.
- Kościół, chata, szałas i sklep, - drugą zwrotkę pozwoliłem zaśpiewać jej samej -
Portowych burdeli smród.
Goni dziewki brodaty łeb
Stukając na kulach dwóch.
Pośród domów kłębi się tłum,
Słychać tam kłótnie i śmiech,
Pstra papuga otwiera dziób
I klnie w językach trzech.
- Zamiast bitew, głodu i krwi, - a trzecią sam dokończyłem -
W tawernie URŻNĘ się sam,
Po włóczędze na "Golden Hind"
Kabzę nabitą dziś mam.
Dzbanek wina, przytulny kąt,
Ciepła dziewczyna i koc,
Płynę dzisiaj tam, gdzie mój dom,
W Nassau powita mnie noc.
- Nie wiedziałam, że znasz szanty Sans - dałbym głowę, że Stepe uśmiechała się do mnie.
- Tylko te. I to przez przypadek - skłoniłem się i wyszedłem na pokład.
Odnalazłem burtę i uczepiłem się jej rękoma. Uśmiechnąłem sie do siebie.
- Czemu na nią się nie drzesz Sans? - spytałem sam siebie - Czemu masz ochotę jej posłuchać? Może mam ochotę, ale nie zrobię tego. To za dużo. Być miłym dla ludzi - pokręciłem głową - Ludzie nigdy nie będą mili dla ciebie Sans. Nigdy. Wiem Carmen - ścisnąłem w kieszeni naszyjnik z koniem - Wiem słońce.....
Posted via Blogaway
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz