Carmen sobie poszła, a
we mnie się coś ścisnęło. Rodziną? Pf.. Szkoda słów. Stanąłem przy burcie i
szamotałem się z myślami. Czemu oni tacy są? Czemu do mnie mają pretensje?
Nie wiedzą tego co ja. Znów poczułem świeżą krew na policzkach. Niech zakrzepnie
i ona. Tylko do ciebie Mustangu. I pożegnamy ich. Raz na zawsze. Bliscy z Stepe?
Ha! Po prostu udało mi się z nią nie pokłócić. Nie. Nie obchodzicie mnie. Nikt
mnie nie obchodzi. Po jakie licho ja tu dołączyłem? Myślałem że będę mógł się
wyżyć na jakimś wspólnym wrogu. A tyle czasu na statku to dla mnie za wiele.
Ale może jeszcze mnie przekonają. Albo odłączę się, a będę iść ich tropem. Nie
by im pomóc, ale by się na kimś wyżyć.
- Sans? - usłyszałem czyjś
głos.
Nie skupiłem się. Nie ważne kto to. Mam ich wszystkich
gdzieś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz