Stepe wręczyła mi stateczek z origiami. Był nawet całkiem niezły. Postanowiłam, że jak dojedziemy do Crysisu, zdobędę czerwony pigment i pomaluję mu żagle.
Weszłam na górę. Stepe śmiała się razem z Sansem i Flokim - zdziwiło mnie, że dwaj ostatni są u nas w tam dobrym kontakcie. Kawałek dalej Carmen rozmawiała przyciszonym głosem z Raveną.
- Jednostka, baczność! - krzyknęłam. Na początku nikt nie wziął mnie na serio. Carmen rzuciła mi rozbawione spojrzenie, Floki za to lekko się skurczył, jakby nie wiedział, co zrobić. - Baczność mówię, szczury lądowe! - zawołałam, już głośniej. Nie znali mnie od tej strony. Zwrócili się w moim kierunku. - Do szeregu, ale już. Zbiórka!
Ospale, ale ustawili się w miarę prostą linię. Słońce zachodziło - stojący, zupełnie nieprzygotowani do musztry ludzie wyglądali całkiem komicznie.
- Wiecie, co się dzieje, kiedy drużyna jest mało zgrana? - zapytałam, z rękami założonymi z tyłu. - Gdy każdy jest przeciwko każdemu? Drużyna upada, zawala misję! - powiedziałam wolno. Chciałam, żeby wiedzieli, że jesteśmy prawdziwą jednostką. - A wiecie, co się dzieję, gdy w drużynie nie ma dyscypliny? - wysyczałam. Wszyscy stali prosto, jak zamurowani. Nie śmieli na mnie spojrzeć. - Co, wiecie? Drużyna wszczyna cholerny bunt! Dlatego przez piętnaście lat pływałam z tą samą załogą! Bo mieli cholerną dyscyplinę! Rozumiecie, czego oczekuje? Gdy mówię stać, macie stać. Gdy mówię siedzieć, macie siedzieć. Gdy mówię skacz, macie skakać. Gdy mówię spiepszać gdzie nogi poniosą i nie oglądać się na mnie, macie to cholera zrobić! Zrozumiano?
- Tak jest, pani kapitan. - wyszeptała przestraszona Stepe.
- Bea? - zapytała zmartwiona Carmen. Nikt nie śmiał się ruszyć, wszyscy wciąż stali naprężeni. - Czy wszystko w porządku?
- Teraz już tak. - powiedziałam spokojnie. - Jeszcze raz. Jednostka, baczność! - usłyszałam stuk. O wiele lepiej. - Spocznij. Oby nie było potem problemów. Chodźcie, ustawimy krzesła w kole. Musimy się zintegrować. Przyniosłam coś do picia. - wyciągnęłam butelkę whiskey zza pazuchy. Wciąż byli przestraszeni, ale wiedziałam, że zaraz się rozluźnią. Integracja - to teraz najbardziej potrzebne. Wytaszczyłam skrzynkę ze szklankami. Usiedliśmy, każdy dostał trunek. Stepe miała opory, była niepełnoletnia. I tak skończyła ze szklanką w ręce, ale nie pamiętam, czy spróbowała. Zaczęliśmy o sobie opowiadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz