sobota, 7 grudnia 2013

Stepe - Papierowe uzależnienie

Została mi przydzielona kajuta nr. 54 między kajutą Sansa a Beatrycze. Konie na razie zostały na lądzie, już tęskniłam za moim ogromnym Bucefałem, ale udzielał mi się nastrój podróży i przygody. Rozłożyłam mój dobytek, nie miałam nic cennego, chyba że dla kogoś cenny był śrubokręt i stara gitara. Nad łóżkiem wisiało malutkie lusterko. Zerknęłam w nie. Z srebrnej tafli spoglądała na mnie dojrzała, niewysoka, prawie-szesnasto latka. No dobra, niska, osmalona dziewczyna z błyskiem w oczach i pobrudzonym stroju. Zdjęłam gogle, przetarłam twarz, zmieniłam legginsy i suknię. Teraz miałam dłuższą niż poprzednia, podróżną, fioletową sukienkę bez zdobień i ciemnobrązowe spodnie. Przeczesałam włosy palcami i zaplotłam rozmemłany warkocz. I znów spojrzałam w lusterko. Nie było o wiele lepiej, nadal byłam zapylona i rozczochrana, ale nie obchodziło mnie to. Posprzątałam rzeczy i zaczęłam składać origami Pochłonęło mnie to bez reszty, ale w pewnym momencie ktoś zapukał do moich drzwi. Wyrwałam się z papierowego letargu i podskoczyłam jak oparzona.
- Dziewczyno, ty jesteś uzależniona! - zaśmiała się Beatrycze, bo to ona opierała się o metalową framugę. - Albo ci się nudzi.
- Co do uzależnienia, masz rację. - uśmiechnęłam się - Ale się nie nudzę, tylko to uwielbiam. Tak mnie to uspokaja... - rozmarzyłam się. Wstałam, podniosłam ze stołu papierową figurkę przedstawiającą latający statek i przewiesiłam przez ramię gitarę. Dobrze czuć na plecach znajomy ciężar. Westchnęłam z zadowoleniem i się przeciągnęłam. Wcisnęłam statek kobiecie w ręce.
- To dla ciebie. A teraz chodźmy pozwiedzać.
I raźnym krokiem wyszłam z pokoju.
- Eaae... Dzięki. - zawołała do mnie.
Na dworze zapała już noc. Wiał silny wiatr. Na pokładzie o burtę opierał się Sans i Floki. Rozmawiali ze sobą. Kilkanaście metrów dalej konwersowały Carmen i Ravena. Czyli wyszło że się alienuję. Czas nadrobić "życie towarzyskie". Podeszłam do Sansa i Flokiego. Carmen wolałam unikać, chyba żywiła do mnie urazę. Ciekawe za co.
- Hej! Mogę się przyłączyć do rozmowy? - zawołałam do męskiej części jednostki. Poprawiłam futerał (jak zwykle - taki mój nawyk) i pomachałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz