sobota, 7 grudnia 2013

Sans - maruda :P

Rozmawiałem z Flokim.  Znaczy się to on próbował się ze mną dogadać. Miałem spoko nastrój to go nie zjechałem, choć miałem na to ogromną ochotę. Potem przyszłą Stepe.
- Hej - przywitała się i znów wyczułem tę oryginalna mieszankę zapachów.
Dość specyficzna, ale przyjemna. potem Bea zarządziła zbiórkę. I znowu, miała szczęście że byłem w nie najgorszym humorze. Niby rzuciłem kilka kąśliwych uwag, ale ona udała że nie słyszy, bo nie zareagowała. Ale dało się słyszeć wyraźne wahanie po nich. Nic nie poradzę, nie znoszę rozkazów. I z prawie każdym z drużyny zdążyłem się pokłócić, więc o tej jedności to pewnie było do mnie. pff... Ja się z idiotami nie jednoczę. Będą mnie szanować, to ja będę szanować ich. Usiedliśmy w kręgu. Rozmowy o sobie. No pięknie. Siedziałem cicho i tylko moczyłem usta w jakimś trunku, chyba whiskey.  Rav i Floki zaczęli. Nie skupiałem się zbytnio. Miałem za to wielka nadzieję, że zostanę pominięty. Siedziałem chyba koło Stepe. Słyszałem jak marudziła coś o piciu. Przywyknie, może nawet to polubi. Z drugiej strony miałem Carmen. Starałem się przysunąć bliżej Stepe, nie miałem ochoty na awanturę. Choć może tylko mi się zdaje, że ona cos do mnie ma. Może ale mimo wszystko nie mam nastroju na kłótnie. Ale jak już zacznę to gęba mi się nie zamknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz