Rozmawiałem z Flokim. Znaczy się to on próbował
się ze mną dogadać. Miałem spoko nastrój to go nie zjechałem, choć miałem na to
ogromną ochotę. Potem przyszłą Stepe.
- Hej - przywitała się i znów wyczułem
tę oryginalna mieszankę zapachów.
Dość specyficzna, ale przyjemna. potem Bea
zarządziła zbiórkę. I znowu, miała szczęście że byłem w nie najgorszym humorze.
Niby rzuciłem kilka kąśliwych uwag, ale ona udała że nie słyszy, bo nie
zareagowała. Ale dało się słyszeć wyraźne wahanie po nich. Nic nie poradzę, nie
znoszę rozkazów. I z prawie każdym z drużyny zdążyłem się pokłócić, więc o tej
jedności to pewnie było do mnie. pff... Ja się z idiotami nie jednoczę. Będą
mnie szanować, to ja będę szanować ich. Usiedliśmy w kręgu. Rozmowy o sobie. No
pięknie. Siedziałem cicho i tylko moczyłem usta w jakimś trunku, chyba
whiskey. Rav i Floki zaczęli. Nie skupiałem się zbytnio. Miałem za to
wielka nadzieję, że zostanę pominięty. Siedziałem chyba koło Stepe. Słyszałem
jak marudziła coś o piciu. Przywyknie, może nawet to polubi. Z drugiej strony
miałem Carmen. Starałem się przysunąć bliżej Stepe, nie miałem ochoty na
awanturę. Choć może tylko mi się zdaje, że ona cos do mnie ma. Może ale mimo
wszystko nie mam nastroju na kłótnie. Ale jak już zacznę to gęba mi się nie
zamknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz