Siedziałam i udawałam potulną zlęknioną dziewczynkę. Ten cały Sans doprowadził mnie do furii ale wolałam gdy emocje się we mnie kumulowały by potem wybuchnąć. Wyszedł. Konsekwencje go nie ominą. Bea z trudem powstrzymywała się by za nim wybiec. Pewne miała ochotę go zabić. Podejrzewałam że więcej osób z załogi miało na to ochotę. Bea zwróciła się z powrotem do mnie. Uśmiechnęła się od niechcenia a ja w odpowiedzi wyszczerzyłam zęby jak miałam to w zwyczaju. Wróciłam.
-Więc Jinx... Jak się tu właściwie znalazłaś?- zapytała trochę wkurzona.
-Uciekłam z psychiatryka.- Odpowiedziałam. Zebrani wyszczerzyli oczy. Zaśmiałam się mimo woli- to było przekomiczne.- Przepraszam... bardzo przepraszam- nie mogłam powstrzymać śmiechu. Gdy w końcu się opanowałam wszyscy wymieniali spojrzenia.
-Hmm... a czy był jakiś powód by cię w nim umieścić? Może powinniśmy cię tam odprowadzić?- chciała mnie zastraszyć? Nie sądzę. Nie wyglądała na taką.
-Wsadzono mnie tam żebym nie zniszczyła reputacji moim rodzicom przez moje zainteresowania.- zmrużyła oczy.
-Zainteresowania?
-Wszystko co strzela, wybucha... Po prostu broń wszelaka. Hyh hyh moja miłość.- zacisnęłam usta w kolejnym chorym uśmiechu. Bea spojrzała na resztę.
-Myślę, że nie jest niebezpieczna. Możecie ją rozwiązać. Ale zawiążcie jej w kostkach sznur żeby mogła chodzić ale nie uciekać. I trzeba zrobić jej nadzór. Przynajmniej na razie. Floki, Rav wy się nią zajmiecie.- wstała i wyszła na górę. Wskazane osoby wykonały jej polecenia, reszta się ulotniła. Spojrzałam na sznur zwisający żałośnie między moimi nogami.
-Ha ha ha!- wymienili zdziwione spojrzenia.- A więc Floki, Rav... dobrze powiedziałam?- pokiwali głowami.- Więc witajcie- Wyszczerzyłam zęby w jednym z najbardziej psychicznych uśmiechów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz