sobota, 14 grudnia 2013

Sans - ucieczka

Związali mnie. No, no, no. Ja się staram pomóc im z tą dziewuchą, a oni najzwyczajniej mnie lekceważą. Nieładnie Bea. I myślą, że sznury mnie powstrzymają. Niby postawili przy mnie straż, ale ciekawsza dla nich jest Jinx. Nie rozumieją z kim mają do czynienia. Muszę sie stąd zmywać. Niedobrze mi gdy o tym wszystkim myślę. Zajęli się Jinx. Nawet nie zauważyli, że po chwili przysłuchiwałem się im oswobodzony. Na takie sztuczki od zawsze jestem przygotowany. Jak się pracowało w agencji, to zawsze było ryzyko porwania. I na sznury już dawno rozwiązanie znaleźliśmy. Najzwyczajniej w świecie wstałem i zbiżyłem się do wyjścia. Głupi nie są. Zauważyli.
- Chociaż ucieczkę zauważacie? A ja już myslałem, że mózgów nie macie. Durni jesteście. Sam wam za dużo powiedziałem, a wy tego nie wykorzystaliście. Myślicie, że jakieś sznury powstrzymają agenta? Serio? Zaczynam mieć tego wszystkiego dość. Mówie szczerze. Lece z wami tylko do Mustanga. Proszę mnie zostawić, a ja grzecznie będę siedział w swojej.... nawet nie wiem jak to nazwać. Na swoim posłaniu. Można ze mną rozmawiać, ale nie odpowiadam za siebie.
- Co to ma znaczyć? - spytała Bea.
- Że w porcie się zmywam. Adios! Nie będę sie bawił z bandą niedoświadczonych bachorów. A teraz wróćcie do Jinx, wiem że mnie rozmowa nie ominie. Będę czekał na swoim posłaniu. Do zobaczenia.
I wyszedłem. Obijając się po drodze dotarłem na swoje miejsce. Usiadłem i.... Zatraciłęm sie we wspomnieniach. Mojej jedynej przyjemności na tym dziwnym, wrogim świecie. Przeszkadza im mój charakter? Trudno. Ja się nie zmienię. 


Posted via Blogaway

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz