środa, 18 grudnia 2013

Jinx - w Crysisie

Posiadłość była imponująca ale z doświadczenia wiedziałam, że to nie zawsze oznaczało szczęście. Zostawiłam rzeczy w przydzielonym mi pokoju i po jakimś czasie wyszłam. Przy wyjściu stał Sans. Był... szczęśliwy?
-Gdyby ktoś pytał to możesz im powiedzieć, że poszłam rozejrzeć się po okolicy.- rzuciłam. Na chwilę się przy nim zatrzymałam ale postanowiłam nie psuć mu humoru moją obecnością. Powietrze miało cudowny specyficzny zapach, który zawsze tak bardzo kochałam. Brnęłam przez uliczki wsłuchując się w odgłosy Crysisu. Nic mnie nie interesowało. Kupiłam zielone jabłko i ugryzłam je nie zatrzymując się. Tak dawno mnie tu nie było... właściwie to niecały tydzień temu stąd uciekłam ale przez 2 lata byłam w zamknięciu. Ciekawe czy mnie szukają. Z pewnością. W końcu uciekłam z psychiatryka. I nagle dostałam odpowiedź na moje pytanie (także na to dlaczego sprzedawczyni tak dziwnie się na mnie patrzyła). Na ścianie pobliskiego budynku wisiał list gończy. Nieźle za mnie dawali! Jestem cenna. Ale teraz to nie był powód do dumy. Cofnęłam się. Staruszkę trzeba sprzątnąć. Weszłam do sklepiku i zapytałam o jakiś rzadki trunek. Zaprowadziła mnie na zaplecze i oniemiałam. Staruszka zaczęła wyprowadzać ciosy karate. Z trudem nadążałam z blokami. Ale w końcu udało mi się powalić ją na ziemię. Chwyciłam poduszkę, przytknęłam do głowy kobiety i użyłam jej jako tłumika. Ruszyłam w drogę powrotną. Lepiej było się nie pokazywać. W przecznicy obok mężczyzna próbował uruchomić jakiś pojazd, dzieci bawiły się na ulicy a do kamienicy wchodziła kobieta o płomiennie rudych włosach. Zanotowałam w myślach współrzędne tego miejsca. Szłam dale. Do piątej przecznicy dotarłam niezauważona.


Posted via Blogaway

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz