sobota, 30 listopada 2013

Beatrycze - Zadanie Pierwsze (Hurray!)

- Jesteśmy. - powiedziałam. Przed nami wznosił się ogromny budynek Sztabu Generalnego.
- Jest olbrzymi... - zauważyła Ravena.
- Nie tak znowu duży. - wtrąciła Don. - W Stolicy to dopiero są budynki.
- Byłaś w Stolicy? - zapytał Sans.
- A pewnie, bo to raz... - odpowiedziała pani profesor.
- Dobra, możecie zaczekać tutaj i zmoknąć, albo wejść ze mną do środka. Tak, czy inaczej, spotkamy się w Lobby. - stwierdziłam, po czym weszłam do środka. Reszta weszła za mną. Podczas gdy wszyscy zajęci byli podziwianiem renesansowego wnętrza, ja wdrapałam się na piętro.
Wzdłuż długiego korytarza, oklejonego bordową tapetą, mieściły się pomieszczenia. Mój przełożony Inspektor Jim Finlas miał gabinet w pokoju 203. Szłam korytarzem pewnym krokiem - nie musiałam się przecież niczym martwić. Jakie zadanie może otrzymać początkująca jednostka specjalna?
- Ach, Beatrycze! - powitał mnie Jim. Był wysokim mężczyzną o podkręconym wąsiku i brązowych przerzedzonych już włosach. Jego jasnozielone oczy przewiercały wszystkich na wylot. Znaliśmy się bardzo długo, to on załatwił mi tutaj robotę.
- Witaj Jim. - odpowiedziałam, po czym podałam mu rękę. Pocałował ją, zginając się w pół. - Przychodzę po zadanie.
- Oczywiście, mam coś dla ciebie. Ilu ludzi masz?
- W sumie... - Wyciągnęłam kontrakty i zaczęłam liczyć. Sans, Doyle, Ravena, Floki... i ja. - Piątkę. Trzy damy i dwóch dżentelmenów.
- Mało was.
- Na jednostkę specjalną starczy. Są dobrzy. - odparłam, przy czym od razu zwątpiłam w swoje słowa. Nie miałam pojęcia, jacy są. Dobrze, że chociaż byli.
Jim wyciągnął z szuflady biurka zwiniętą, zapieczętowaną woskiem wiadomość.
- Oto twoje pierwsze rozkazy. Wszystkie potrzebne bronie i etece znajdziecie w naszym magazynie. Prom najlepiej wynająć rano, na koszt Sztabu. Po prostu pokaż im to. - Inspektor wręczył mi Medalion Kompanii - legitymację, która umożliwiała mi praktycznie wszystko. - Aha, jeszcze jedno... - naskrobał piórem coś szybko na małej kartce. Był to adres, charakterystyczny dla Crysisu. - Udajcie się do Belli. Ona powie wam co i jak.
- Dzięki, Jim. Za wszystko.
- Drobiazg Bea. Dla ciebie zawsze.

Zeszłam na dół. Moja drużyna wciąż stała przy wejściu.
- Jakie rozkazy? - zapytał Sans.
- Macie dobę na spakowanie manatek i pozałatwianie starych spraw. Jutro lecimy do Crysiu. Zbiórka w kamienicy o piątej rano. W razie czego, jestem w klubie. Nie spóźnić się! - powiedziałam, po czym wyszłam. Zanim zamknęłam drzwi, usłyszałam parę zrzędzeń i jedno ciche "Tak jest!". Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyrobią się, będą z nich ludzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz