- Sęk w tym, że nie wiem, co się dzieje! - odpowiedziałam na pretensję Sansa. Próbowałam jakoś z nim się obchodzić, mógłby to docenić. Jestem jego dowódcą, a nie niańką!
Pobiegliśmy do sali nr 9. Abbadon stała na ambonie. Była cała osmalona, jej włosy sterczały w różnych kierunkach.
- Co ja wam mówiłam o bawieniu się dynamitem! - krzyczała na któregoś ze studentów. - Cała wystawa poszła się... o, witajcie.
- Co się dzieje, Doyle? - zapytała. Sans krzywił się, pewnie od zapachu siarki i dymu.
- To się dzieje, że moi uczniowie zapominają o podstawowych zasadach. Zobaczcie tylko, wszystkie wynalazki w strzępach.
- To wszystko, pani profesor? - rzucił ktoś z sali.
- Jak: "to wszystko?"!? Przecież to katastrofa!
- Sans, poczekaj tutaj chwilę. - powiedziałam do Ślepca, po czym wyszłam.
Na korytarzu dostrzegłam nietypową dziewczynę. Miała na sobie skórzany strój, nieadekwatny do miejsca i sytuacji. Za nią szedł mężczyzna w średnim wieku, ze szczeciną na głowie i błyskiem szaleństwa w oczach. Zaklęłam pod nosem, gdy skierowali się w moją stronę. Lekkim ruchem sprawdziłam stan pistoletu. Był przygotowany.
- Witaj, zacna pani. Czy wiesz, cóż się tutaj wydarzyło za nieszczęście? - zaczęła przybyszka. Spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Eee... Coś chyba wybuchło.
- Czy to jest niebezpieczne?
- Na pewno. Czy wszystko w porządku, pani...
- Ravena. Ravena Ingigerd Lothbrok.
- Pani Raveno. Beatrycze Lissouri, miło mi. Pani nie stąd?
- Nie, przypłynęliśmy dzisiaj z Prowincji Islandzkiej.
- Szuka pani zajęcia? A przy tym noclegu? - zapytałam z nadzieją. Kolejna osoba do naszej jednostki...
- Właściwie to tak...
- Jestem dowódcą jednostki "Sharp" działającej pod protekcją Sztabu Generalnego. Jeden podpis i będzie się pani szwendać z nami. - uśmiechnęłam się. Miałam ją w garści.
- Err... - wyraźnie się zastanowiła. Za dużo trudnych słów? Cóż miała do stracenia?
W tym momencie wyszedł Sans. Szedł po omacku, wspomagając się wyciągniętymi rękami.
- Bea, znów mnie zostawiłaś!
- Zobacz... yyy... Poznaj Ravenę. Oto Sans. Pani Ravena planuje dołączyć do naszej jednostki.
Sans zaczął coś marudzić pod nosem. W czwórkę wróciliśmy do audytorium Abbadon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz