Gdy Don powiedziała, że musi gdzieś iść, poczułem, że
jestem spychany przez tłum. Rękoma próbowałem znaleźć Bea. Właśnie trafiłem na
jakąś postać, myślałem, że to może być ona, gdy usłyszałem jej głos z zupełnie
innej strony. Nie miejsce na takie zachowanie? Jakie zachowanie? Nie chciałeś
się rzucać w oczy? I nadal nie chcę. Wziąć pod rękę -na to się skrzywiłem. Nie
ufam ludziom. A jej nie ufam na tyle by iść z nią pod rękę. Ale nie mam wyboru.
Że tez muszę być skazany na jej łaskę. W każdej chwili może mi wbić nóż w plecy
- jak to się mówi. W sali 9 za pół godziny. Niech tak będzie. Bea opisywała mi
wygląd wnętrza. Nie było to zbyt fascynujące, ale mogło się przydać. Oczami
wyobraźni już widziałem korytarz. Czyli wylądowałem przy jakiejś rzeźbie w tedy,
dotarło do mnie. To rzeczywiście musiało być dziwne. Ale nie ważne. Tędy
powinienem już umieć przejść. Trzymałbym się kolumn i omijał rzeźby. Powinny być
między nimi równe odstępy, to też nie powinno być problemu. Jednak powinno, a
jak jest nie wiem, o te informacje Bea mnie nie wzbogaciła. Zresztą myślę, że
nie ze względu pomocy dla mnie, a bym zobaczył to "piękno" opisywała mi wnętrze.
Skupiała się na szczegółach. Firany, sufit, zdobienia. To wszystko było zbędne.
Szliśmy tak spokojnym krokiem, gdy usłyszeliśmy wybuch.
- To od Don, prawda?
- Tak... Skąd wiesz?
- Opisałaś mi przecież to miejsce! Mam wyczulony słuch i
umiem ocenić kierunek i odległość. A za trzema filarami po prawej, mówiłaś, że
powinna być dziewiątka!
- Nie krzycz.
- To mów co się dzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz