Sans... Bardzo ładne imię. Beatrycze przerażały jego puste oczodoły. Ukradkiem zerkała na przybysza.
- Sans... Co cię sprowadza do Londynu?
- A wiesz, Beatrycze...
- Mów mi Bea.
- Bea. - uśmiechnął się. - Więc jestem tutaj tylko przejazdem. Szukam czegoś ciekawego. A ty?
- Jak widzisz... - zaczęła, ale za późno ugryzła się w język. Szlag by to wziął! - cóż...
- Nie przejmuj się. Przyzwyczaisz się.
- Zastanawiam się, co ze sobą zrobić. Jakiś czas temu przegrałam statek w brydża. - Sans gwizdnął. - Tak, wiem... W każdym razie szukam kogoś, kto chciałby należeć do jednostki specjalnej Sztabu Generalnego. Nie mam pojęcia, co byśmy mieli robić, ale rząd płaci nieźle.
Sans zamyślił się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz