Siedziałem w rogu jakiegoś baru. Kilka razy padła nazwa "Preludium". Ktoś przyniósł mi wódkę. Wsłuchiwałem się w otoczenie. Powoli, obijając się o ludzi i stoły dobrnąłem do baru.
- Co panu podać?
- Whiskey. Mam dość wódki.
Wyciągnąłem z kieszeni banknoty. Nie chciałem polegać na barmanie, więc zaczepiłem najbliżej siedzącą osobę.
- Jaki to banknot?
Czułem na sobie spojrzenie.
- Dwadzieścia funtów. Czemu pytasz?
Uśmiechnąłem sie ironicznie i zsunąłem delikatnie okulary. Usłyszałem głuche "Och".
- Tyle ile za to - powiedziałem do barmana - Jestem Sans - przedstawiłem sie kobiecie.
Rozpoznałem płeć po głosie. Melodyjnym i twardym.
- A ja Beatrycze.
- Miło mi.
- Jest twoja whiskey.
Uśmiechnąłem się i wychyliłem trunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz