środa, 22 stycznia 2014

Sans - coś poważnego?

Na takie pytanie parsknąłem i rozluźniłem się. Objąłem ją ramieniem i uśmiechnąłem się.
- Och Carmen - westchnąłem.
Moje myśli galopowały od przeszłości, przez teraźniejszość do wydarzeń przyszłych, które ze względu na to co było i jest, napawały mnie obawami. Siedzieliśmy przytuleni do siebie kołysząc się delikatnie. Starałem się wszystko uporządkować, a Carmen milczała jakby wiedziała, że potrzebuję tej chwili.
- Wszystko się ułoży - odezwała się wreszcie.
- Obyś miała rację - wyszeptałem i pogładziłem ja po włosach.
Były cudowne w dotyku - aksamitne i miękkie. Jednak coś przerwało naszą sielankę. Dokładnie to było pukanie. Usłyszałem skrzypienie otwieranych drzwi. Carmen się wyprostowała.
- Chodźcie - to był głos Stepe - Coś się kroi. I  to coś poważnego - była podenerwowana i podniecona.
Carmen wstała pierwsza i podała mi rękę. Stepe  już nie było. Dało się za to słyszeć jej kroki na korytarzu. Uśmiechnąłem się smutno  i za pomocą Carmen opuściłem swój pokój.
- Ciekawe o co może chodzić - powiedziałem, gdy ona zamykała drzwi.
- Słyszałeś coś poważnego - pokręciłem tylko ironicznie głowa na jej słowa.
- Oby tylko nie przesadnie poważnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz