niedziela, 19 stycznia 2014

Ravena - sen o Sovn... o Valhalli :)

Ogień palił moje żyły. Czułam, że po twarzy ściekają mi strugi krwi. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam z policzkiem przytulonym do zimnego bruku. Śniłam- a może w jakimś stopniu umarłam. Widziałam stół w mojej ojczyźnie. A przy stole ich- ojca i matkę, moich braci i Flokiego. Ucztowali. Gdy mnie zobaczyli wznieśli radosne okrzyki zapraszając mnie do uczy. Czyżbym była w Valhalli? Mitycznej krainie, o której tyle czytałam? Ruszyłam w ich kierunku gdy drogę zaszła mi zakapturzona postać.Wiedziałam kto to jest. Ojciec wszystkich. Bóg nad bogami. Odyn. Na jego ramieniu siedział kruk. Zamiast jednego oka miał ziejącą pustkę.
-Nie możesz do nich dołączyć. Mam co do ciebie inne plany.
-Ale czy ja nie umarłam?- zapytałam nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.
-Teoretycznie. Ale choć wiem, że w ostatecznej bitwie byłabyś zasłużonym sprzymierzeńcem Muszę prosić cię o inną przysługę.- Podszedł do mnie ojciec podając kufel piwa. Złoty napój połyskiwał w świetle słońca. Spojrzałam mu w oczy... I odwróciłam się. Poczułam, że spadam. Spadałam niemiłosiernie długo. Obudziłam się w miękkim łożu. Słyszałam głosy. Sans'a, Beatrycze, Jinx i reszty jednostki. Ktoś spytał o Flokiego. Przyszło mi na myśl, że przecież on nie żyje. Chyba nawet powiedziałam to na głos. A potem znów zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz