środa, 12 lutego 2014

Stepe - wściekła...

Z wściekłością wmaszerowałam do mojego pokoju. Przed otrzymaniem złej wiadomości naprawiałam rozlatującą się przybudówkę za domem. Rzuciłam młotek na podłogę. Dlaczego? Odebrali mi ukochaną "osobę" w jednostce. Mojego Bucefała. Ogromnego, czarnego, spokojnego... Muszę go odzyskać.
 Przeklinając po rosyjsku, spakowałam podróżną torbę, wsunęłam gogle na czoło i przepasałam się grubym, wielofunkcyjnym paskiem. Zapięłam wszystkie sprzączki u butów i przewiesiłam gitarę przez ramię. Lnianą ściereczką przetarłam ręce czerwone od rdzy, wsunęłam ją do kieszeni, gdzie spoczywał nadajnik.
 Głośno tupiąc, zeszłam na dół. W holu stał Sans trzymając za ręce Carmen. Uśmiechnęłam się. Dobrze, że ten cinik znalazł sobie miłość. Może nie będzie już tak zgorzkniały? Tak słodko razem wyglądali... Oboje niebezpieczni. 
 Nagle mężczyzna obrócił się w moją stronę.

(Sans? Carmen?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz