niedziela, 2 lutego 2014

Beatrycze - coś naprawdę poważnego

- Pewnie zastanawiacie się, o co może tym razem znowu chodzić - zaczęłam, gdy wszyscy prócz nieprzytomnej Raveny zebrali się w salonie. - Otóż chwilę temu przybiegł posłaniec z wiadomością - pokazałam im zwinięty pergamin owinięty zieloną wstążką. - Wydaje mi się, że sprawa się trochę skomplikowała - spojrzeli po sobie, gdy podałam Stepe list. Zaczęła czytać, a jej oczy robiły się coraz większe.
- Porwali nasze konie?! - wyszeptała oniemiała. Sans był bardziej dobitny.
- Że co takiego?! Nasze konie? Zabrali Mustanga? Nie daruję...
- A konkretniej... piraci - powiedziałam twardo. Nie był czasu na czcze pogróżki, mieliśmy umówioną wizytę z Bellą Swift. - Wyspecjalizowana policja podniebna już zaczęła ich ścigać. Po prostu ich dojazd tutaj się trochę opóźni. Tymczasem...
- Jeśli coś stanie się Mustasiowi - przerwał mi ślepiec. - zemszczę się.
- Jesteś zbyt pochopny - wtrąciła Carmen. Jinx tylko się śmiała z jego reakcji.
- Z czego się ryjesz? - warknął na niebieskowłosą.
- Jesteś ślepy, Sans! Haha! Ty i zemsta!
- Wszystko się ułoży, nie zwracaj na nią uwagi - próbowała uspokoić mężczyznę Carmen. Stepe wyglądała, jakby miała się rozpłakać. Sytuacja była okropna, musiałam interweniować.
- Jeśli chcecie zostać w kwaterze, to proszę bardzo. Możecie poczekać, czy iść do portu. Jeśli wam się uda, możecie wynająć statek na koszt Sztabu. Weźcie to - dałam nadajniki Stepe i Sansowi, starsze modele, bo tylko takie miałam na miejscu. - w razie czego, damy znać. A jak zrobi się gorąco, wy też możecie do nas mówić. Jeśli odwiedzimy magazyn, przyniesiemy wam lepsze. Jest mi naprawdę przykro.
- Co ty możesz o tym wiedzieć - stwierdził Sans, ale narzędzie przyjął i schował.
Udałam, że tego nie słyszałam.
- Carmen, Jinx, my wybierzemy się do tamtej kobiety jeszcze dzisiaj. Może w między czasie obudzi się Ravena... - tutaj usłyszałam tłumione dźwięki i przekleństwa od strony schodów. Skinęłam na brunetkę. Po chwili wróciła, podpierając ślepą Ravenę.
- Idę z wami... - wyjęczała.
- Nie, jesteś słaba. Powinnaś odpoczywać. Poza tym, twoja twarz... - spróbowałam zaprotestować, jednak ona ciągnęła dalej.
- Gdzie jest moja szkatuła?
- Ta skrzynia? Tutaj - odparła Jinx, wysuwając ją zza kanapy.
Ravena prowadzona przez Carmen otworzyła ją i wyjęła z niej... maskę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz