- Stepe? - spytałem, ale wiedziałem jaka będzie
odpowiedź.
W powietrzu wisiał przecież jej zapach. Nie za bardzo rozumiałem
co się dzieje. Najpierw Bea powiedziała, że konie porwano, na co cały
zapłonąłem, potem Rav coś przekombinowała tak, że wszyscy głośno wdychali
powietrze, a Carmen zwymiotowała. Długo jeszcze czułem ten smród. Nie
zamierzałem siedzieć bezczynnie, gdy Mustang jest w niebezpieczeństwie. Może i
Jinx nie wierzyła, że nawet ślepy jestem groźny, ale co mnie obchodzi jej
zdanie? Wytłumaczyłem Carmen jak ważne jest dla mnie odzyskanie konia i właśnie
miałem szukać Stepe, która zapewne też zamierzała odzyskać Bucefała.
- Tak,
to ja.
- Wiem - uśmiechnąłem się - Tylko się upewniałem. Ty też wybierasz się
po swojego przyjaciela, prawda?
- Zgadza się. A ty?
- Mówiłem przecież,
że mnie popamiętają, a uwaga Jinx niczego nie zmienia - czułem jak Carmen
mocniej ściska moją dłoń - Będzie dobrze - mruknąłem do niej - Wrócimy jak
najszybciej. A teraz w drogę!
- Musimy jeszcze iść do Bei. Mimo wszystko
trzeba ją powiadomić.
- Ja tu zaczekam - zadecydowałem - Wszystko mam, a nie
chcę krążyć bez potrzeby i nabawić się jeszcze siniaków. Ten dom jest za cichy.
Carmen idź z nią.
Słyszałem jeszcze tylko oddalające się kroki. Zacząłem
nucić coś pod nosem czekając aż wróci Stepe.
- Pożałują, że postanowili
tknąć Mustanga - wymamrotałem do siebie.
- I Bucefała. Możemy ruszać.
-
Cicha jesteś - skrzywiłem się w stronę głosu Stepe - Albo ten dom tak dobrze
tłumi kroki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz